Spojrzałam na niego przeszklonymi
oczami, a kąciki moich ust uniosły się lekko. Czułam się… dziwnie? Nie to mało
powiedziane - Czułam jakbym miała rozpaść się na drobniutkie kawałeczki. Mimo
iż wszystko mnie bolało, byłam zadowolona… chwila! Ja nie powinnam być
zadowolona! Ten idiota przed chwilą mnie… no dobra nie zgwałcił mnie… sama
chciałam, no ale lepiej zwalić winę za swoją nieudolność na innych, prawda?
Tak, to właśnie ja! No ale nie zawsze trzeba się zachowywać tak egoistycznie.
Dosyć tępych przemyśleń, nie miałam siły wysilać mózgu.
-Nic nie powiesz? – Spytał Portugalczyk
muskając ustami moje wargi. Zaplotłam dłonie na jego szyi przeciągając się
lekko z błogim uśmiechem, ale nic nie odpowiedziałam. – No tak? – wywrócił
oczami, ale i tak wyszczerzył się ukazując rządek białych zębów.
-Przez ciebie przez miesiąc nie będę
mogła normalnie siadać. – parsknęłam śmiechem uwieszając się na nim i siadając
wygodnie na blacie.
-No i o to chodziło. – mruknął mi do
ucha łapiąc mnie w talii. – No ale przyznasz, ze jestem niezły. - na jego twarzy pojawił się huncwocki
uśmieszek. Nie no… ta jego skromność mnie dobija. No i co mam niby mu
powiedzieć? Nie, skąd do było najlepsze trzydzieści sekund mojego życia! Nie no
żartuje…
-prawie nie poczułam. – zażartowałam
pokazując mu język.
-Nie no obrażam się! – prychnął
odsuwając się ode mnie. Mimowolnie zjechałam go wzrokiem od stup do głów.
Idealne ciało… nie jedna dałaby się pokroić… no i ja chyba też… boże co ja
gadam.
-Daj spokój głupku. Zeskoczyłam ze
stołu i podeszłam do niego. Co tam, że ledwo sięgałam mu do ramion. Był takim
moim wielkim misiem. Ale tylko teraz.
Przejechałam dłońmi po jego rzeźbionej klacie z podziwem. – Masz ciało
niemalże jak Edward Cullen – zachichotałam. Spojrzał na mnie piorunującym
wzrokiem. Rozumiem czuły punkt. – Wiesz, ze go nie cierpię matole… - zaśmiałam
się, ale zaraz zdałam sobie sprawę, ze znowu palnęłam głupstwo – przepraszam,
nie mogłam się powstrzymać. Wyglądasz jak bezkonkurencyjny bóg seksu. Lepiej?
- spytałam patrząc na Crisa błyszczącymi
oczami.
-Nie rób takich min jak nie chcesz z
powrotem wylądować tam gdzie wcześniej. – odparł z powagą.
-Pomyślę, a teraz wybacz, ale idę
się wykąpać. – wypaliłam.
-Nie no! A ja chciałem się jeszcze z
tobą pobawić… - nie dokończył bo dostał w łeb. -Jesteś bezlitosna – jęknął,
kiedy zamknęłam mu przed nosem drzwi do kibla.
Teraz miałam chwilę dla siebie… na
serio wszystko mnie bolało. Dlaczego ja nie mogłam sobie wybrać jakiegoś
drobnej postury faceta? Dobra… wiem… to nie ten typ. Tacy mięśniacy są najlepsi.
No ale jedno pytanie. Czy ja coś czuję do tego nieogarniętego matoła, który tak
naprawdę przeleciał mnie tylko po to, żeby zrobić to przed Ikerem? Może
zabrzmiało to bardzo przedmiotowo, ale tak właśnie było… Ale nigdy więcej… Napuściłam wody do wanny i zanurzyłam się w
gorącej cieczy pozbawiając się wszelkich niepotrzebnych myśli.
-Wstawaj śpiochu…- usłyszałam, ale
niezbyt to do mnie docierało. Nie miałam siły podnieść powiek, więc mruknęłam z
niezadowoleniem wtulając głowę w poduszkę… chwila, chwila… w poduszkę? Wymacałam
rękami teren . Ewidentnie znajdowałam się w pościeli! A wydawało mi się, ze przed
chwilą leżałam w wannie… dobra, może coś mnie ominęło. Otworzyłam z niechęcią
oczy i wygrzebałam się spod kołdry, by po chwili z powrotem wrócić na poprzednią
pozycję, z powodu tego, że po prostu byłam naga. Rozejrzałam się w koło
momentalnie trzeźwiejąc i ujrzałam szeroko uśmiechniętego Crisa . Miał na sobie
jedynie jeansy. Przeniosłam automatycznie wzrok na jego umięśniony tors… boże
co ja w ogóle robię ?! Jestem tempa.
-Jak ja tu.. – spytałam nieskładnie.
-Zasnęłaś w wannie i nie chciałem
cię budzić. – mruknął odgarniając mi włosy z twarzy.
-Ta jasne, a raczej szukałeś
kolejnej okazji żeby mnie obmacać. – zaśmiałam się. Spojrzał na mnie skupionym
wzrokiem.
-To też, ale kierowałem się innymi priorytetami – odparł z błyskiem w
oku.
-To super. Ale wiesz, to, ze uprawialiśmy
seks nie robi z nas pary. – powiedziałam
po chwili namysłu. Musieliśmy to sobie przecież wyjaśnić.
-Nie? – popatrzył na mnie ze
zdziwieniem.
-No nie. – ucięłam z dziwnym wyrazem
twarzy. – To był tylko jeden raz. – Rzuciłam spuszczając wzrok.
-Czyli mamy udawać, że nic się nie
wydarzyło? Dobrze dedukuję? – Spytał lekko podirytowany.
-Tak mniej więc. – westchnęłam. Teraz
z chęcią zapadłabym się pod ziemię, na serio.. no ale to chyba zrozumiałe, ze
nie powinnam być z facetem tylko dlatego, ze się z nim przespałam… no ale to co powinnam i to co chce, to są dwie różne
sprawy… a właśnie w tym problem, że ja kompletnie nie wiem czego chcę. – Wiesz, że nic miedzy nami nie ma… - zaczęłam.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, ze
gdyby tak było, to teraz rozmawialibyśmy w ogóle inaczej, po tym co zrobiłem. –
powiedział bezbarwnym tonem i wyszedł z pokoju.
Nie mogę tu dłużej zostać, mam
wrażenie, ze coś się zmieniło, nie wiem, co, ale to po prostu czuć. Spakowałam
do torby wszystkie swoje rzeczy, a było ich nie wiele, ubrałam się i
wyprowadziłam mój ukochany samochód z garażu. Dobra… do Barcelony nie mam po co
wracać bo i tak straciłam już pracę… Wypadałoby wrócić do ojca, no ale w takiej
sytuacji to lepiej nie. Nie jestem masochistą… jeszcze nie. Pozostaje mi jedno
wyjście. Wyjęłam telefon i wybrałam numer Katiny.
-Halo? – usłyszałam głos w
słuchawce.
-Hej, tu Gin
-Ooo Gin, jak ja cię dawno nie
widziałam, co tam u ciebie?
-Za dużo opowiadania na telefon, mogę
wpaść? Ale tak wiesz… na kilka dni, wytłumaczę ci to później.
-No jasne! Zrobimy sobie babski
wieczór. – odpowiedziała entuzjastycznie wywołując u mnie napad śmiechu.
-Jasne, co tylko chcesz. Do
zobaczenia za dziesięć minut!
Katina mieszkała w sporym,
pomarańczowym domku niedaleko mojego ojca. Oczywiście od razu jak to ona
rzuciła się na mnie z ogromnym entuzjazmem, ale ja jakoś tak nie miałam ochoty
się śmiać... wiem dziwne, zimowa depresjo witaj! Nie chciałam myśleć o żadnym
wydarzeniu z ostatnich kilku dni, o dzisiejszym meczu realu też . Po prostu
potrzebowałam chwilowej izolacji od świata sportu. Widać pół roku nie
wystarczyło.
-Boże, Gin, wyglądasz jakby cię cos
trafiło. – podsumowała mnie moja kochana przyjaciółka.
-Złapałam bakcyla złego humoru –
ucięłam
-Ta jasne. I po co było się wlec do
tej Barcelony na te pół roku? Źle ci było. – Spytała zapraszając mnie do salonu
.
-Pamiętaj, nic nie dzieje się bez
przyczyny. – odparłam konspiracyjnym szeptem.
-A co cię tak na taką tajemniczość
wzięło? - spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem. – W ciąży to ty nie jesteś,
raczej, więc o co chodzi?.
-Ciekawe jak długo… jak tak dalej
pójdzie to wszystko będzie możliwe. – usiadłam na kanapie i wbiłam wzrok w
ścianę przed sobą.
-Boże ty jesteś ciąży? – Wypaliła o mało nie spadając z sofy.
-Ta kurde, z tobą chyba. – zaśmiałam
się i spojrzałam na nią z rozbawieniem.
-No czekaj, może chociażby z Crisem,
Ikerem, Sergio, Alvaro.. – wymieniała.
-Boże, skąd te pomysły w ogóle! Sama
bym na to nie wpadła.
-To ty w ogóle nie czytasz tych
gazet plotkarskich? – Katina obrzuciła mnie zdziwionym spojrzeniem.
-Dzieciaku, ja kilka dni temu
wróciłam do Madrytu! Myślisz, ze znam wszystkie hot newsy z pierwszej strony? –
Spytałam ze śmiechem.
-No wiesz … Gdzie ty żyjesz. - powiedziała i wyszła do kuchni by po chwili wrócić
z dwoma filiżankami kawy.
-Boże, czuje się tak staro… - jęknęłam.
–Dlaczego? – zdziwiła się i
spojrzała na mnie jak na nienormalną.
-No zwykle w tym wieku to się pije
co innego, a my ewoluowałyśmy na wyższy etap spożywania kawy. – poruszyłam znacząco brwiami.
-Zrozumiałam… - zachichotała.
-Mężczyźni to ewidentnie kretyni!! –
darłam się opróżniając kolejny kieliszek wódki.
-Dokładnie! Wykorzystać i rzucić…
tylko to się liczy. – wtórowała mi Katina. Kręciło mi się lekko w głowie, ale o
dziwo miałam o wiele lepszy humor. Po co się przejmować takimi idiotami?
-Cicho, ktoś dzwoni do drzwi. – zaśmiała
się Hiszpanka.
-Pewnie dostawca pizzy .- stwierdziłam
po chwili namysłu, która trwała około pięciu minut. Boże, dlaczego tak ciężko
mi się myślało? Przeszłam chwiejnym krokiem na korytarz i pociągnęłam za
klamkę. Przede mną stał jakiś facet.. boże wszystko mi miga przed oczami… nie
ogarniam w ogóle.
-Dzień dobry panu! – wypaliłam chichocząc
i opierając się o framugę drzwi.
-Jezu Gin, myślałem, ze znowu mi do
Barcelony poleciałaś. – odparł mój rozmówca. Spojrzałam na niego z
dezorientacją.
-Ja się nigdzie do Barcelony nie
wybieram. A my się w ogóle znamy? – Spytałam starając ogarnąć otoczenie, ale w
ogóle mi to nie szło. Przecież jest tak pięknie, po co przejmować się takimi
głupstwami?
-Cris, nie pamiętasz mnie. –
odpowiedział.
-Znałam jednego Crisa, a raczej
Cristiano. - zaśmiałam się i zrobiłam
krok w jego stronę lekko się chwiejąc.
-Jesteś zalana w trupa. – stwierdził
przytrzymując mnie. Zachichotałam i oplotłam dłonie na jego szyi.
-Wiesz, Cris? Jesteś uroczy. –
mruknęłam stajać na palcach i składając na jego ustach delikatny pocałunek.
Odwzajemnił go, jednak po chwili odepchnął mnie lekko od siebie.
-Skarbie, nie rób tego. – powiedział
spokojnie odgarniając niesforny kosmyk z mojego policzka. Uśmiechnęłam się
błogo i zachwiałam na nogach.
-Nie lubisz mnie? – Popatrzyłam na
niego z paniką. No tak. Wykorzystać i zostawić!
-oczywiście, że tak, głuptasie. – Boże…
dlaczego świat się kręci? Dlaczego akurat teraz?
-To w czym problem? – Spytałam delikatnie
wsuwając dłonie pod jego koszulkę .
~*~
Ja nic nie mówię! Dobra.. z części jestem zadowolona, a z drugiej już mniej -,- Ogólnie to przepraszam, ze tak późno, ale wystąpiły drobne komplikacje. No i taki krótszy troche.. Następny będzie za to dłuższy przynajmniej sie postaram. przepraszam za opóźnienia w czytaniu waszych blogów, no ale taka sytuacja .. Na pewno nadrobię :) Pozdrawiam :*