-Aż się boję. – odparłam
żartobliwie.
-Wątpisz w mój gust? – zapytał
podejrzliwie.
-Nie, skąd.. – uśmiechnęłam się do
niego uroczo i zabrałam się za rozpakowanie. Tak jak myślałam w większości były
to kuse sukienki z głębokim dekoltem, koronkowa bielizna, jakieś zestawy
erotyczne ?! Okay…
-I ja mam w tym chodzić po domu? –
Popatrzyłam na niego z politowaniem.
-Tak dla mnie, jakbyś mogła. –
wyszczerzył się wręczając mi szpilki i czarną mini. -Zakładaj. TERAZ – zażądał.
-Oj, no dobra. – wywróciłam oczami i
pokazałam mu język.
-Ty lepiej uważaj, bo będziesz
paradować w samej bieliźnie – zaśmiał się. Oj tak, tak, po moim trupie.
-Przy Dolores? Pojebało cię
Dziecinko? – popukałam się palcem w czoło.
-Eee tam, ona chodzi spać po
wieczorynce. A, i dzisiaj wieczorem jednak jedzie do siostry bo stwierdziła, że
nie będzie nam przeszkadzać. – poinformował mnie z zadowoleniem. Jak on kocha
to swoją mamusię. Normalnie jestem w
szoku.
-To miło. Będziesz miał większe pole
manewru. – powiedziałam dobitnie i weszłam do łazienki.
-Żebyś wiedziała, Skarbie. –
odpowiedział tajemniczym głosem. Już się boję co on tam planuje.
Popatrzyłam krytycznym wzrokiem na
ciuchy… coś czuję, ze jak Dolores mnie tak zobaczy to będzie miała o co się
martwic. No ale co tam. Wzięłam szybki prysznic i zabrałam się za ubieranie.
Jak na złość okazało się, ze sukienka ma zamek na plecach i mimo wszelkich
starań nie mogłam jej zapiąć. Cholera.
-Może pomóc? – usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się momentalnie i zobaczyłam nie kogo innego jak mr. Aveiro. –Nie
wiesz, że się puka i nie wchodzi bez pozwolenia?
-A ty nie wiesz, że się zamyka drzwi
? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Zabiję, normalnie zabiję.
-Od dawna tu jesteś? – westchnęłam
wywracając oczami.
-Przed chwilą wszedłem – wyszczerzył
się podchodząc do mnie.
-Taa, już to widzę. – zaśmiałam się.
–Zrób coś z tym cholerstwem – jęknęłam odwracając się do niego tyłem.
-Zobaczę co da się zrobić- odparł z
nutą złośliwości w głosie, po czym podszedł do mnie i pociągnął za suwak.-
gotowe – stwierdził i położył mi dłonie na ramionach –Może jakaś taka mała
rekompensata za wysiłek się należy?- mruknął muskając ustami płatek ucha.
Nieświadomie wstrzymałam oddech starając się zachować zimną krew.
-Taki dekoracyjny siniaczek pod
oczkiem? – Odwróciłam się do niego i odgarnęłam włosy na plecy i spoglądając na
niego zadziornie.
-Miałem na myśli trochę mniej
brutalne rozwiązania. – odparł poważnie. Uniosłam delikatnie brew dając mu do
zrozumienia, że ma mówić trochę jaśniej. Najwyraźniej załapał. – No na przykład
mały, namiętny całus w usta? – zasugerował kładąc dłonie na moich pośladkach.
Uśmiechnęłam się tylko tajemniczo i przesunęłam jego ręce tak, ze teraz
obejmował mnie w talii. Wywrócił oczami, ale mimo to uśmiechnął się
uwodzicielską. Odwzajemniłam grymas i uniosłam się na palcach starając się
dosięgnąć jego twarzy.
-W twoich snach, Aveiro. – szepnęłam
mu do ucha w chwili gdy myślał, ze faktycznie chcę go pocałować. Popatrzył na
mnie zdezorientowany.
-Nie masz serca- jęknął wywołując u
mnie śmiech. Tak wiem – bezlitosna ja. To chyba mam po tatusiu… nie no żartuję
przecież. Tak w ogóle albo mi się wydawało, albo słyszałam Ramosa…. Nie no nie
możliwa mam omamy. On by się nigdzie nie czaił i przylazł tu po prostu. Pewnie
to moja chora wyobraźnia.
-Kto nie ma ten nie ma. –
powiedziałam z rozbawieniem pokazując mu język. – A teraz chodź na dół, jestem
niesamowicie głodna. Zjadłabym krokieta z grzybami- westchnęłam patrząc
znacząco na Ronaldo mając nadzieję, że załapał aluzje.
-Dobra, pomyślę co się da zrobić. –
odparł zrezygnowany. Wiedziałam, ze mam nieodparty urok osobisty.
-Jak miło- wypaliłam radośni. – Za
to może dostaniesz całusa – dodałam tajemniczo się uśmiechając.
-Twoja łaskawość jest porażająca-
parsknął śmiechem przyciągając mnie do siebie ponownie
-Łapy przy sobie, bo zaraz znowu
wtargnie tu twoja mamuśka i będzie miała poważne powody do zmartwienia.
-Oj tam, na pewno będzie zadowolona
– mruknął.
-Właśnie to mnie przeraża. Idziemy!
– załapałam go za rękę i wyciągnęłam z
pokoju. Zeszliśmy do kuchni popychając się wzajemnie i pękając ze
śmiechu. Dolores wtargnęła do pomieszczenia trzymając w ręku wałek do ciasta
(?!)
-Skarbie, jacyś dwaj mężczyźni chyba
chcieli cię okraść, ale spokojnie już ich unieszkodliwiłam – oznajmiła siadając
przy stole. Popatrzyłam znacząco na Crisa.
-Jak to mama ich unieszkodliwiła? – Zapytał podejrzliwie
Portugalczyk unosząc znacząco brew.
-No tak się porządnie zamachnęłam i
się udało – odparła z zadowoleniem wymachując wałkiem jak kijem bejsbolowym.
- Ronaldo, zabiję cię! – dobiegł nas
przytłumiony głos z pomieszczenia obok. Szybko wbiegliśmy do salonu i naszym
oczom ukazała się dwójka Królewskich trzymających się za głowę. O dziwo
siedzieli za kanapa… co oni tam w ogóle
robili? Tego nikt nie wie, bo takich dziwnych i głupich pomysłów jak Hiszpanie
to nikt nie ma.
-Co ty trzymasz w domu?! Chyba
konkurencji z naszej strony w jutrzejszym meczu nie musisz się obawiać, żeby
pragnąć naszej śmierci – jęknął Sergio wdrapując się na sofę. Pomogłam mu, a
następnie Ikerowi usiąść i spojrzałam z wyrzutem na mr. Aveiro.
-Mama przyjechała. – westchnął
Cristiano patrząc, czy Dolores przypadkiem się tu nie kieruję.
-Oj, wyrazy współczucia. Ale ona nas
przecież zna. –prychnął Casillas masując czoło
-No ale kto wam kazał idioci bawić
się z nią w chowanego? – Spytałam z politowaniem.
-Ale tak pod wpływem emocji wyszło.
– wypalił Ramos z powagą.
-Rozumiem. Zobaczyliście Dolores i
tak was posrało, że postanowiliście wleźć za kanapę… dobrze dedukuję? –
parsknęłam śmiechem. No nie mogę, na serio skąd im to przyszło do głowy?
-Tak mniej więcej. Spanikowaliśmy! –
prychnął obrońca Królewskich.
-Przez twój pusty łeb teraz będę
miał guza. Kretyn. – warknął Iker wywracając oczami.
-A kto mi tu z zamachem wyjeżdżał? –
oburzył się Sergio piorunując wzrokiem bramkarza.
-Nie przypominam sobie niczego
takiego – fuknął el Santo. Pewnie bym dalej tego słuchała, ale zdecydowałam się
przynieść cos tym nie ogarom bo na serio będą mieli urocze dodatki na jutrzejszym
meczu. Na szczęście Ronaldo był w posiadaniu pokaźnego zapasu okładów
chłodzących. Dzięki ci Panie! W międzyczasie Dolores zgarnęła walizy i
skierowała się w stronę wyjścia.
-A mamę gdzie niesie? – Zapytał Cris
na jej widok.
-Ucieka z miejsca zbrodni – parsknął
śmiechem Sergio za co dostał w łeb od Portugalczyka.
-Przepraszam kochani, ale córka
czeka. – wykręciła się machając do nas na pożegnanie.
-Szybka wizyta…- stwierdził Casillas
kiedy Dolores opuściła dom.
-Pewnie się bała co jej zrobicie po
tej akcji z wałkiem. – zachichotałam i wpakowałam się między Hiszpanów na sofę,
żeby mieć do nich lepszy dostęp.
-Pokaż się, dzieciaku – powiedziałam
do Ikera. Spojrzał na mnie wymownie. Przyłożyłam mu do skroni zimny okład
. Przyglądał mi się uważnie, ale nic nie
mówił. Poleciłam Crisowi, żeby to samo zrobił z Sergio. Obrzucił mnie dziwnym
spojrzeniem i zafochany o mało nie przywalił biednemu Ramosowi układem w głowę.
Nie wiem na serio co go ugryzło... no ale rozszyfrowanie humorków Cristiano
Ronaldo graniczy z cudem, więc nie mam się czym przejmować. Przeniosłam wzrok
na Ikera i uśmiechnęłam się do niego wesoło.
-Następnym razem obierzcie inną
taktykę w starciu z Dolores - powiedziałam.
-Skąd mogliśmy wiedzieć, że to ona.
Kto wie co Ronaldo trzyma w tym labiryncie sypialni - odparł.
-Też nie wiem. Chyba musze zrobić
małe śledztwo... - stwierdziłam spoglądając kątem oko na naburmuszonego
Portugalczyka.
-Co on taki wkurzony chodzi? -
spytał Hiszpan podążając za moim wzrokiem,
-Spytaj się go. Może tęskni do mamusi
- zaśmiałam się.
-Wybieraliście się na jakąś imprezę?
-Iker spojrzał na mnie pytająco.
-Nie, skąd ten pomysł? - zdziwiłam
się. A no tak, zapomniałam, że mam na sobie małą czarną. Już ogarniam.
-Tak tylko się pytam - uśmiechnął
się tajemniczo kładąc dłoń na mojej talii. - Wyglądasz uroczo. - podsumował z
błyskiem w oku. Zarumieniłam się nieznacznie.
-Dzięki, ale to nie był mój pomysł.
- wytłumaczyłam. - Tak to jest wysłać Ronaldo na zakupy- westchnęłam.
-Dobra. Wy już chyba musicie się
zbierać. Mamy dużo rzeczy do roboty. - Odezwał się Ronaldo. Sergio chciał chyba
coś powiedzieć, ale kiedy napotkał piorunujący wzrok Portugalczyka mienił
zdanie.
-Dobra, dobra. Wpadniemy jutro-
wywrócił oczami obrońca.
Poszłam do kuchni i nalałam sobie
soku. Przyglądałam się uważnie zawartości szklanki delikatnie marszcząc czoło.
Dziwny dzień... naprawdę bardzo dziwny. Mr. Aveiro usiadł po drugiej stronie
stołu i utkwił we mnie swoje czekoladowe oczy. Spojrzałam na niego pytająco.
-Co cię ugryzło? - zapytałam
spokojnie.
-Mnie? Nic.- odparł oschle.
-Przecież widzę. Zachowujesz się
dziwnie- stwierdziłam cicho. Nie podobał mi się ton jego głosu.
-Sprawia ci aż taką przyjemność
bawienie się ze mną w kotka i myszkę? -wypalił ze złością wstając z krzesła,
-Nic takiego nie robię. - oburzyłam
się również podnosząc się z miejsca. W ogóle skąd on wyciągnął taki wniosek?
-Nic?- podszedł do mnie, a ja cofnęłam się mimowolnie wywołując
podirytowany uśmiech na jego twarzy. - Boisz się mnie, co?- zapytał przysuwając
się do mnie. W miarę ja był coraz bliżej ja robiłam krok w tył, aż oparłam się
plecami o ścianę. Stąd nie ma ucieczki. - Tak myślałem- prychnął.
-Czego ode mnie oczekujesz? -
powiedziałam hardo zadzierając głowę. Napotkałam jego ciemne oczy patrzące na
mnie władczo z góry. Niemalże widziałam w nich małe iskierki złości. Miał
racje. Bałam się. Przerażał mnie, ale jednocześnie powodował, że moje serce
zaczynało bić mocniej i tego właśnie nie mogłam pojąć,
-Teraz zrobimy to, co ja chcę. -
mruknął kładąc dłonie na moich biodrach. Wiedziałam co chce zrobić, ale wiedziałam
też, że nie zdołam mu w tym przeszkodzić, niezależnie od tego jak bardzo bym
tego chciała. Przesunął palce wyżej i
rozpiął zamek sukienki nie spuszczając ze mnie wzroku. Miałam wrażenie, ze
sprawia mu to ogromną satysfakcję. Stałam nieruchomo wpatrując się w niego
rozszerzonym źrenicami .
-Uroczo- szepnął z satysfakcją
pozbawiając mnie okrycia wierzchniego. Pochylił się i złożył krótki pocałunek
na moich ustach zostawiając gorący ślad, Przesuwał dłonie po moim ciele
pobudzając wszystkie zmysły. Bawił się chcąc pokazać swoją władzę nade mną.
Wiedział, jak na mnie działa i to perfidnie wykorzystywał. Oboje oddychaliśmy
szybko wpatrując się w siebie jak zahipnotyzowani. Nieświadomie rozchyliłam
wargi chcą poczuć ponownie jego smak. Uśmiechnął się z satysfakcją. Z łatwością
uporał się z zapięciem stanika i ściągnął go zdecydowanym ruchem dłoni. Objął mnie,
złapał za nadgarstki, a później gwałtownie przycisnął do ściany.
-Ładnie pachniesz- mruknął mi do
ucha. Składał na moim karku gorące pocałunki rozpalając mnie do granic
możliwość. Jęknęłam cicho odchylając głowę do tyłu. Przyciągnął mnie do siebie
i posadził na blacie stołu wpijając się w moje wargi, wsuwając swój język
głęboko i odnajdując mój. Jego palce zsunęły się po ramionach w kierunku piersi,
a ja czułam jak jego ciało drży i słyszałam głośne bicie serca. Objęłam go
udami i przycisnęłam do siebie. Wsunęłam dłonie między nasze ciała i niezdarnie
rozpinałam guziki jego koszuli. Pomógł mi ją zdjąć, a ja błądziłam palcami, po
jego idealnie wyrzeźbionym torsie. Nie byłam w stanie utrzymać ich w jednym
miejscu. Tracąc kontrolę nad sobą pozwoliłam im przesuwać się po jego plecach, brzuchu,
szyi, włosach. Wiłam się pod nim, niespokojnie, pragnąc go do granic
wytrzymałości…
~*~
Dobra.... ten rozdział nie należał do najlepszych w mim wykonaniu. Ne jestem z niego ani trochę dumna bo wyszedł tak jakoś dziwnie... Dedykuję go Dominice , Dorocie, Ynes i Sonei, za ich wytrwałość i mobilizacje do tworzenia nowych notek :*