sobota, 13 października 2012

Rozdział 2 - "Do łóżka dzieciaku!"


Pierwsze co zrobiłam to wzięłam długą kąpiel z kolorowymi bąbelkami. Kocham to! Tak jakoś wyszło, że z łazienki wylazłam coś koło czwartej. Oczywiście taty nie było. Pewnie na treningu. Chyba pojadę tam sobie moim autkiem. A tak, zapomniałam wam powiedzieć, ze kochany Jose ofiarował mi swój kabriolet. Normalnie piszczałam z radości. Nie miałam jeszcze okazji się nim przejechać, ale zaraz to się zmieni. Założyłam szorty, koszule w kratę, trampki i zjechałam po poręczy na dół. Teraz tylko kwestia gdzie posiałam kluczyki. W końcu po długich poszukiwaniach wygrzebałam je z doniczki. ( what the fuck? ) Nie wiem jak one się tam znalazły, ale okay. Wsiadłam do mojej super wypasionej bryki i chciałam wyjechać z garażu, ale jak się okazało zapomniałam z domu pilota do bramy. Głupota nie boli. Na szczęście zapasowy był w samochodzie, to oszczędziło mi biegania z góry na dół i z dołu na górę. Nie znałam drogi, ale od czego jest GPS ?
No dobra, przeliczyłam się. Wyjechałam na jakieś odludzie. Stare blokowisko, lasy, pola!  Czy to już granica Polsko-Ruska ? Dobra, zwrot, teraz kurs na centrum Madrytu. Kurczaczki, chyba nie umiem się posługiwać tym dziadostwem bo po godzinie kręcenia po ciemnych zaułkach wylądowałam na jakiejś bazarowej dzielnicy. Jedyna rzecz, która mi przyszła do głowy to telefon do ojca… nie, to zbyt kompromitujące… no ale na pewno mniej niż dzwonienie do któregoś z królewskich wtedy to bym się spaliła ze wstydu. No dobra, w końcu wybrałam mniejsze zło i zaczęłam pytać się przechodniów w która stronę na Santiago Bernabeu. Jedna stara babka chyba źle zrozumiała bo według jej wskazówek wylądowałam na stacje benzynową. Dobra, poddaje się i kupuję mapę szczegółową Madrytu. Okazało się, że już wyjechałam z miasta. Fazka, nie? Facet pokazał mi gdzie się teraz znajduję. W sumie mogło być gorzej. W końcu po kolejnej godzince dotarłam na miejsce. Spojrzałam na zegarek, w pół do siódmej. No ale jak można było przewidzieć trening już się skończył. No i  zabawa zaczęła się od początku. Mniej więcej przed dziewiątą byłam w domu. Jak się dowiedziałam Mou chciał już zawiadomić policję ale Iker jak zawsze oszczędził mi kompromitacji i wyjaśnił, że pewnie gdzieś wyszłam. Wiem, błyskotliwe. O mały włos a wjechałabym w bramę z roztargnienia, ale to mało istotne. Powiedziałam tacie, że chyba przydałby mi się nowy GPS w samochodzie i poczłapałam na górę. Mam wrażenie, jakby tego dnia w ogóle nie było. Madryt bardzo się różni od Paryża. Musze jutro obczaić jakieś sklepy z ciuchami. W Hiszpanii jest o wiele cieplej niż we Francji.
Zdecydowałam się pójść na wieczorny spacer. Na zewnątrz powoli robiło się ciemno. Wyszłam na drogę i ruszyłam przed siebie. Gdzieś na pewno dojdę. Niedaleko był park. Idealne miejsce na zebranie myśli. Poczłapałam alejką w stronę ławki i usiadłam na niej po turecku. Wlepiłam wzrok w kostkę brukową i rozkminiałam nad minionymi dniami, gdy podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Spojrzałam na nią z  ciekawością.
-Hej, jestem Katina.-  przedstawiła się.
-Ja Wirgie- odpowiedziałam uśmiechając się szeroko. Katina była średniego wzrostu szatynką. Ogólnie wydawała się być mniej więcej w moim wieku.
-Miło mi. Nie widziałam cię tu jeszcze.- ciągnęła siadając obok mnie.
-Przeprowadziłam się tu wczoraj.- odpowiedziałam. W Paryżu nikt raczej nie podszedłby do mnie gdyby mnie nie znał. Oto uroki Hiszpanii.
-To fajnie. Ja mieszkam tu od trzech lat i nie żałuję.- zaśmiała się.
-Nie dziwie się, w Madrycie można się zakochać.
-Taak.. i w Madryckich piłkarzach też.- zażartowała.
-Coś o tym wiem. Znasz ich? – Spytałam tak dla ścisłości. Fakt, Królewscy potrafią urzec człowieka jak nikt.
-Nie zbyt, ale często bywają w tej okolicy. Mam kilka autografów.
-Wiesz, że nigdy nie myślałam o nich w ten sposób?
-Jaki sposób?- Spojrzała na mnie lekko zdezorientowana. Jakoś tak poczułam lekka satysfakcję.
-Z tymi autografami. Spędziłam z nimi trochę czasu i nawet nie przyszło mi to do głowy.- parsknęłam śmiechem. Kat wybałuszyła na mnie oczy jakby zobaczyła UFO.  – No co?- Zapytałam.
-Gadałaś z nimi?- Dopytywała się.
-Niestety. Są trochę wkurzający, ale znośni. Chyba że robią kanapkę..- wyjaśniłam. Tak, kanapka to zło. Do tej pory bolą mnie kości. Kiedyś im to wypomnę.
-Jaką kanapkę?
-Długa historia. I raczej nie chcesz wiedzieć.- ucięłam szczerząc zęby. Nie chciałam od razu wyjawiać wszystkich sekretów.
-Rozumiem. Ja muszę już wracać. Idziesz, czy zostajesz? – Spojrzała na mnie pytająco. Co ja będę sama siedzieć…
-Idę. Mieszkam nie daleko, a ty? – podstawowe kwestie trzeba wyjaśnić.
-też. Prosto i w lewo, pierwszy dom. – powiedziała poprawiając włosy.
-To ja prosto, w prawo, drugi dom. To chyba blisko, nie?- zażartowałam.
-Chyba, zaraz zobaczymy.-
Okazało się, ze Katina jest w moim wieku. Uff.. jak dobrze poznać w końcu kogoś płci damskiej. Z facetami po sklepach chyba nie będę latać. I jest fanką Realu. To prawie tak jak ja. No bo teoretycznie jestem  fanką Królewskich, nie ma innej opcji. Opowiedziałam jej w skrócie moją historię z futbolistami. Pominęłam kwestie pokrewieństwa. Kiedy już byliśmy na skrzyżowaniu, musieliśmy się rozdzielić. W sumie to praktycznie mieszkałyśmy obok siebie. Jeden dom i przejście dla pieszych w to czy w tamtą nie robi różnicy.
-Wow! Mieszkasz tutaj?- Katina spojrzała na moja piękna wille ( już moją) z uznaniem.
-Chyba tak. Jeśli nie pomyliłam adresu.
-A tu nie mieszka Jose Mourinho?-Spytała podejrzliwie.
-eee.. tak jakby mieszka.- powiedziałam wymijająco, jeśli można to tak nazwać.
-Z tego co wiem, do tej pory mieszkał sam.- odparła rzeczowo.
-No tak, do wczoraj.- Parsknęłam śmiechem. – Musze spadać, do jutra – pomachałam jej i zniknęłam za bramą. Przynajmniej odwlekłam to w czasie.
 Kolejny raz tego dnia powlekłam się schodami na górę z pizza. Jakoś tak naszła mnie ochota na pieczarkową, normalnie ślinka cieknie. Dlaczego ja jestem, aż takim łakomczuchem. Posiedziałam jeszcze potem na fejsie, odebrałam zaproszenia do znajomych od Królewskich i odpowiedziałam na zaczepki. Nie mogę z nimi normalnie. Łoo Iker napisał.
 „ Do łóżka dzieciaku!” Haha, dzieciaku, dobre sobie.
Kto tu dzieciak?”. Send, send, send.
chyba nie ja ;P”,
 „ Właśnie ty ;d. Poza tym dzięki za okiełznanie  tatuśka :*
Nmzc, a tak naprawdę to co robiłaś?” Taa… uważaj bo ci powiem…  
Uczyłam się tańca na rurze” ,
Hahah może zrobisz pokaz dla królewskich? ;dd” ,
chciałbyś, co?
No a jak, Cris przesyła pozdrowienia ;D „,
 „Co ty tam robisz z Crisem o tej porze? ^^”
 „Uprawiam sex :P Nie no żartuje, tu Cris” ,
Siema Cris :p ładnie to tak ?”  Nie no normalnie leże i kwiczę.
Jak? ;p” ,
 „Gwałcić Ikera ^^” ,
 „O co ty mnie posądzasz, Mała?
 „Tylko nie Mała, Mały” ,
 „ wcale nie Mały -,-„ ,
 „Ej, ty mi tu podtekstów nie wyciągaj :DD” ,
To tobie się skojarzyło, zboczeniec :*” ,
 „Z ciebie ;d” ,
 „Z kim ja się zadaję? To znowu ja” ,
Jaki ja? ;p
Ja, że Iker” ,
 „ Czaje już :P Zmieniliście pozycje, czy jak? ;p” Z nimi można zaliczyć niezły facepalm
 „ Spadaj! ;d O czym ty myślisz! Powiem Mou.” ,
Bla bla bla, już się boję.” ,
A powinnaś ;p
aha, ehe ;d Sorry Iker ale już zaliczam zgon. Seksiastej nocy :* I przekaz Crisowi też :* „ ,
A nie sweet dream? ;dd branoc :*
Zamknęłam lapcia i wpakowałam się pod kołdrę. Teraz nie zasnę przez tych idiotów. Śmiać mi się tylko chce. Przytuliłam się do mojego mega wielkiego miśka i pogrążyłam w rozkminach.