Pierwsze co zrobiłam to wzięłam długą kąpiel z kolorowymi
bąbelkami. Kocham to! Tak jakoś wyszło, że z łazienki wylazłam coś koło
czwartej. Oczywiście taty nie było. Pewnie na treningu. Chyba pojadę tam sobie
moim autkiem. A tak, zapomniałam wam powiedzieć, ze kochany Jose ofiarował mi
swój kabriolet. Normalnie piszczałam z radości. Nie miałam jeszcze okazji się
nim przejechać, ale zaraz to się zmieni. Założyłam szorty, koszule w kratę,
trampki i zjechałam po poręczy na dół. Teraz tylko kwestia gdzie posiałam
kluczyki. W końcu po długich poszukiwaniach wygrzebałam je z doniczki. ( what
the fuck? ) Nie wiem jak one się tam znalazły, ale okay. Wsiadłam do mojej
super wypasionej bryki i chciałam wyjechać z garażu, ale jak się okazało
zapomniałam z domu pilota do bramy. Głupota nie boli. Na szczęście zapasowy był
w samochodzie, to oszczędziło mi biegania z góry na dół i z dołu na górę. Nie
znałam drogi, ale od czego jest GPS ?
No dobra, przeliczyłam się. Wyjechałam na jakieś odludzie.
Stare blokowisko, lasy, pola! Czy to już
granica Polsko-Ruska ? Dobra, zwrot, teraz kurs na centrum Madrytu. Kurczaczki,
chyba nie umiem się posługiwać tym dziadostwem bo po godzinie kręcenia po
ciemnych zaułkach wylądowałam na jakiejś bazarowej dzielnicy. Jedyna rzecz,
która mi przyszła do głowy to telefon do ojca… nie, to zbyt kompromitujące… no
ale na pewno mniej niż dzwonienie do któregoś z królewskich wtedy to bym się
spaliła ze wstydu. No dobra, w końcu wybrałam mniejsze zło i zaczęłam pytać się
przechodniów w która stronę na Santiago Bernabeu. Jedna stara babka chyba źle
zrozumiała bo według jej wskazówek wylądowałam na stacje benzynową. Dobra,
poddaje się i kupuję mapę szczegółową Madrytu. Okazało się, że już wyjechałam z
miasta. Fazka, nie? Facet pokazał mi gdzie się teraz znajduję. W sumie mogło
być gorzej. W końcu po kolejnej godzince dotarłam na miejsce. Spojrzałam na
zegarek, w pół do siódmej. No ale jak można było przewidzieć trening już się
skończył. No i zabawa zaczęła się od
początku. Mniej więcej przed dziewiątą byłam w domu. Jak się dowiedziałam Mou
chciał już zawiadomić policję ale Iker jak zawsze oszczędził mi kompromitacji i
wyjaśnił, że pewnie gdzieś wyszłam. Wiem, błyskotliwe. O mały włos a
wjechałabym w bramę z roztargnienia, ale to mało istotne. Powiedziałam tacie,
że chyba przydałby mi się nowy GPS w samochodzie i poczłapałam na górę. Mam
wrażenie, jakby tego dnia w ogóle nie było. Madryt bardzo się różni od Paryża.
Musze jutro obczaić jakieś sklepy z ciuchami. W Hiszpanii jest o wiele cieplej
niż we Francji.
Zdecydowałam się pójść na wieczorny spacer. Na zewnątrz
powoli robiło się ciemno. Wyszłam na drogę i ruszyłam przed siebie. Gdzieś na
pewno dojdę. Niedaleko był park. Idealne miejsce na zebranie myśli. Poczłapałam
alejką w stronę ławki i usiadłam na niej po turecku. Wlepiłam wzrok w kostkę
brukową i rozkminiałam nad minionymi dniami, gdy podeszła do mnie jakaś
dziewczyna. Spojrzałam na nią z
ciekawością.
-Hej, jestem Katina.-
przedstawiła się.
-Ja Wirgie- odpowiedziałam uśmiechając się szeroko. Katina
była średniego wzrostu szatynką. Ogólnie wydawała się być mniej więcej w moim
wieku.
-Miło mi. Nie widziałam cię tu jeszcze.- ciągnęła siadając
obok mnie.
-Przeprowadziłam się tu wczoraj.- odpowiedziałam. W Paryżu
nikt raczej nie podszedłby do mnie gdyby mnie nie znał. Oto uroki Hiszpanii.
-To fajnie. Ja mieszkam tu od trzech lat i nie żałuję.-
zaśmiała się.
-Nie dziwie się, w Madrycie można się zakochać.
-Taak.. i w Madryckich piłkarzach też.- zażartowała.
-Coś o tym wiem. Znasz ich? – Spytałam tak dla ścisłości.
Fakt, Królewscy potrafią urzec człowieka jak nikt.
-Nie zbyt, ale często bywają w tej okolicy. Mam kilka
autografów.
-Wiesz, że nigdy nie myślałam o nich w ten sposób?
-Jaki sposób?- Spojrzała na mnie lekko zdezorientowana.
Jakoś tak poczułam lekka satysfakcję.
-Z tymi autografami. Spędziłam z nimi trochę czasu i nawet
nie przyszło mi to do głowy.- parsknęłam śmiechem. Kat wybałuszyła na mnie oczy
jakby zobaczyła UFO. – No co?-
Zapytałam.
-Gadałaś z nimi?- Dopytywała się.
-Niestety. Są trochę wkurzający, ale znośni. Chyba że robią
kanapkę..- wyjaśniłam. Tak, kanapka to zło. Do tej pory bolą mnie kości. Kiedyś
im to wypomnę.
-Jaką kanapkę?
-Długa historia. I raczej nie chcesz wiedzieć.- ucięłam
szczerząc zęby. Nie chciałam od razu wyjawiać wszystkich sekretów.
-Rozumiem. Ja muszę już wracać. Idziesz, czy zostajesz? –
Spojrzała na mnie pytająco. Co ja będę sama siedzieć…
-Idę. Mieszkam nie daleko, a ty? – podstawowe kwestie trzeba wyjaśnić.
-też. Prosto i w lewo, pierwszy dom. – powiedziała
poprawiając włosy.
-To ja prosto, w prawo, drugi dom. To chyba blisko, nie?-
zażartowałam.
-Chyba, zaraz zobaczymy.-
Okazało się, ze Katina jest w moim wieku. Uff.. jak dobrze
poznać w końcu kogoś płci damskiej. Z facetami po sklepach chyba nie będę
latać. I jest fanką Realu. To prawie tak jak ja. No bo teoretycznie jestem fanką Królewskich, nie ma innej opcji.
Opowiedziałam jej w skrócie moją historię z futbolistami. Pominęłam kwestie
pokrewieństwa. Kiedy już byliśmy na skrzyżowaniu, musieliśmy się rozdzielić. W
sumie to praktycznie mieszkałyśmy obok siebie. Jeden dom i przejście dla
pieszych w to czy w tamtą nie robi różnicy.
-Wow! Mieszkasz tutaj?- Katina spojrzała na moja piękna
wille ( już moją) z uznaniem.
-Chyba tak. Jeśli nie pomyliłam adresu.
-A tu nie mieszka Jose Mourinho?-Spytała podejrzliwie.
-eee.. tak jakby mieszka.- powiedziałam wymijająco, jeśli
można to tak nazwać.
-Z tego co wiem, do tej pory mieszkał sam.- odparła
rzeczowo.
-No tak, do wczoraj.- Parsknęłam śmiechem. – Musze spadać,
do jutra – pomachałam jej i zniknęłam za bramą. Przynajmniej odwlekłam to w
czasie.
Kolejny raz tego dnia
powlekłam się schodami na górę z pizza. Jakoś tak naszła mnie ochota na
pieczarkową, normalnie ślinka cieknie. Dlaczego ja jestem, aż takim
łakomczuchem. Posiedziałam jeszcze potem na fejsie, odebrałam zaproszenia do
znajomych od Królewskich i odpowiedziałam na zaczepki. Nie mogę z nimi
normalnie. Łoo Iker napisał.
„ Do łóżka
dzieciaku!” Haha, dzieciaku, dobre sobie.
„ Kto tu dzieciak?”. Send, send, send.
„chyba nie ja ;P”,
„ Właśnie ty ;d. Poza
tym dzięki za okiełznanie tatuśka :* „
„ Nmzc, a tak naprawdę to co robiłaś?” Taa… uważaj bo ci
powiem…
„Uczyłam się tańca na rurze” ,
„Hahah może zrobisz pokaz dla królewskich? ;dd” ,
„chciałbyś, co?”
„ No a jak, Cris przesyła pozdrowienia ;D „,
„Co ty tam robisz z
Crisem o tej porze? ^^”
„Uprawiam sex :P Nie
no żartuje, tu Cris” ,
„Siema Cris :p ładnie to tak ?” Nie no normalnie leże i kwiczę.
„Jak? ;p” ,
„Gwałcić Ikera ^^” ,
„O co ty mnie
posądzasz, Mała? „
„Tylko nie Mała,
Mały” ,
„ wcale nie Mały -,-„ ,
„Ej, ty mi tu
podtekstów nie wyciągaj :DD” ,
„To tobie się skojarzyło, zboczeniec :*” ,
„Z ciebie ;d” ,
„Z kim ja się zadaję?
To znowu ja” ,
„ Jaki ja? ;p”
„ Ja, że Iker” ,
„ Czaje już :P
Zmieniliście pozycje, czy jak? ;p” Z nimi można zaliczyć niezły facepalm
„ Spadaj! ;d O czym
ty myślisz! Powiem Mou.” ,
„ Bla bla bla, już się boję.” ,
„ A powinnaś ;p”
„ aha, ehe ;d Sorry Iker ale już zaliczam zgon. Seksiastej
nocy :* I przekaz Crisowi też :* „ ,
„ A nie sweet dream? ;dd branoc :* „
Zamknęłam lapcia i wpakowałam się pod kołdrę. Teraz nie
zasnę przez tych idiotów. Śmiać mi się tylko chce. Przytuliłam się do mojego
mega wielkiego miśka i pogrążyłam w rozkminach.