wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 11 - "Wejście smoka"


Dobra. Jestem naiwna, a nawet bardzo. Myślałam, że teraz wszystko pójdzie jak z płatka, no ale jak zwykle się przeliczyłam. Przy wyjść wpadłam na Sergio, który w przeciwieństwie do swoich poprzedników poznał mnie w czasie krótszym niż pięć sekund.
-Widzę, że zbieg numer jeden znowu w akcji - powiedział uśmiechając się do mnie chytrze.
-Jak widać. Ciągle pod ostrzałem. - zażartowałam odgarniając grzywkę za ucho.
-Biedactwo- powiedział z błyskiem w oku. Jak dobrze spotkać osobę, która nie zmusza cię do niczego.
-Jakie biedactwo. Jestem tylko córką trenera napastowana przez jego podopiecznych. - odparłam ze śmiechem.
-Co tym razem odwalili? przez pierwsze kilka tygodniu od twojego zniknięcia byłem na granicy załamania nerwowego . Potrafią dopiec człowiekowi. Masz szczęście, ze w końcu Iker nie pozwolił Crisowi wynająć prywatnego detektywa. - wyjaśnił mi. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem  Że niby Ronaldo chciał mnie szukać? Nie nabiorę się na to.
-Przerażająca wizja, na serio. - rzuciłam z powagą.
-A ty jak zwykle się ze mnie nabijasz. Ja tu ci wyjeżdżam ze szczerymi zwierzeniami, a ciebie to nie obchodzi. - prychnął podirytowany.
-Jakbym to już od kogoś słyszała. Oj no Sergio, po prostu nie wierzę, ze ten matoł...
-który? - wtrącił się Ramos.
-No Aveiro byłby do czegoś takiego zdolny - jęknęłam przewracając oczami.
-Mała rada na przyszłość. Nigdy nie lekceważ Cristiano Ronaldo. - powiedział konspiracyjnym szeptem.
-Zanotowałam. - Uśmiechnęłam się do niego ciepło.
-Ciebie też zastanawia dlaczego Iker idzie tu taki wykurzony? - Spytał obrońca Królewskich.
-Chyba wiem dlaczego, ale wolałabym żyć w  błogiej niewiedzy. - jęknęłam i zrobiłam głęboki wdech.
-I Cris też... Gadaj co im zrobiłaś!
-Nic szczególnego. Jedynie powiedziałam, ze nigdzie się nie wybieram a potem zwiałam z miejsca zdarzenia do szatni Barcy z której  również spierdoliłam i tak oto stoję tu przed tobą. Błagam nie pytaj o szczegóły. - wypaliłam jednym tchem.
-Wiesz co Gin.... ja ci współczuję, naprawdę. W razie czego możesz być pewna, ze przyjdę na pogrzeb. - powiedział i poklepał mnie po ramieniu.
-Dziękuję Sergio za wprowadzenie nuty optymizmu w tą marną sytuację. - powiedziałam z przekąsem.
-Nie ma za co. - wyszczerzył zęby.
-Tu to zawsze musisz coś odpierdolić bo nie przeżyjesz.... - usłyszałam słowa Casillasa. Na początku myślałam, że zwraca się do mnie no ale na szczęście się myliłam.
-Mogli mnie nie denerwować. Sami się prosili. - prychnął Ronaldo przykładając chusteczkę do dolnej wargi.
-Okay, ale nie musiałeś od razu odwoływać się do prawego sierpowego. - marudził kapitan Królewskich. On na serio nie jest dzisiaj w humorze....
-I kto to mówi? Zdaje się, ze to nie ja rozkwasiłem nos Valdesowi. - Cris uśmiechnął się do niego słodko. - Oo... i zguba się znalazła! - dodał gdy zauważył mnie i Ramosa.
-Wasza zguba wcale się nie zgubiła - warknęłam wywracając oczami. -Odstawiacie szopki wszędzie gdzie się pojawicie. Idioci!
-Odezwała się - odgryzł się mr. Aveiro  z ponurą miną
-Jeszcze słowo. Z wami na serio już normalnie nie można. Czy ja wygląda na osobę upośledzoną umysłowo? - Spytałam z ironią.
-No nie...
-Widzisz! Więc nie potrzebuje eskort, kontroli i tym podobnych rzeczy. Zrozumcie to wreszcie. - Zakończyłam swój wywód podirytowana.
-Ale... - zaczął Iker najwyraźniej chcąc podważyć moje zdanie.
-Dość! Nigdzie z wami nie jadę. - prychnęłam zakładając ręce na piersiach. Królewscy spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
-No co?


-Puśćcie mnie debile!- darłam się, ale mimo wszelkich prób ucieczki kopania i tym podobnych moi kochani chłopcy wepchnęli mnie na tylne siedzenie MOJEGO auta.
-Sergio, powiedz Mou, że mamy sprawę do załatwienia i wrócimy oddzielnie. - powiedział Iker siadając za kierownicą.
-Tak, tak kochani, teraz możecie się obawiać o to czy w ogóle kiedykolwiek powrócicie!- warknęłam wkurzona  Ja nigdy nie odpuszczam, a powrót do Madrytu zaliczam do kategorii z rzeczami "na później".
-Nie denerwuj się słońce. - wtrącił Cris pakując się koło mnie.
-Nigdzie nie jadę, a w szczególności z tobą ty samolubny matole!- prychnęłam odsuwając się najdalej jak można.
-Od kiedy matole? Przecież niedawno przeżyliśmy całkiem przyjemny wieczór i temu nie zaprzeczysz.- odpowiedział z satysfakcją. Spojrzałam na niego groźnie, mając nadzieje, że dalej się nie posunie. -Podobało ci się przecież - dodał szczerząc zęby. O nie tego już za wiele!
-Zaraz ci wybiję te śliczne ząbki. Kretyn!
-Ja i tak mam racje, a ty o tym wiesz. – powiedział.
-Nie odzywam się do ciebie! – ucięłam zaplatając ręce na piersiach.
-No to świetnie!
-Tak, świetnie!
-No świetnie!
-Weźcie się przymknijcie bo zaraz was wysadzę – warknął Iker zza kierownicy.
-A proszę bardzo, dla mnie to nawet lepiej! – powiedziałam .
-Dobra już… - westchnął zmęczonym tonem. Trochę dałam im popalić po tym meczu, ale sami chcieli.
- W ogóle to gdzie wy mnie wieziecie? – spytałam błyskotliwie spoglądając na nich podejrzliwie.
-Do Madrytu, a gdzie . – odparł Cris.
-Może tak więcej  szczegółów?
-Do mojego domu – odparł ze złośliwym uśmieszkiem
-Nie zgadzam się! Iker, proszę cię tylko nie to.. – jęknęłam zwracając się do kapitana Królewskich. Bo wiadomo co temu idiocie do głowy wpadnie!
-Wiesz, Gin, mieliśmy inne plany, ale Sara jutro przyjeżdża. – Casillas popatrzył na mnie w lusterku z dziwną miną. Na mojej twarzy pojawił się grymas rozpaczy. Nie dość, ze nie ufałam temu pewnemu siebie idiocie, to sobie niestety też… nie oszukujmy się, wiadomo do czego jestem zdolna, a nie wiadomo. Strzeżcie się ludzie!

-Nie zamkniesz mnie tutaj! Nie waż się nawet! – darłam się do Crisa. No bo nie ma prawa mnie tu zamykać, to nieludzkie! W ogóle to jestem dorosła i mam prawo decydować o swoim życiu.
-Założymy się? – zapytał chytrze machając mi kluczykami przed nosem. Wyciągnęłam rękę żeby je złapać, ale z jego refleksem to było niemożliwe. Kurczaczki, sytuacja się komplikuje. Zdecydowałam się użyć swojej tajnej broni. Zrobiłam słodkie oczka i spojrzałam na niego uroczo.
-Spójrz na mnie. Jestem tylko małą bezbronną osóbką.
-Mała i bezbronna może i tak. Poza tym nie dam ci zwiać stąd poniekąd właśnie z tego powodu. – powiedział niewzruszony.
-Co w tym złego, że chcę być niezależna? – spytałam wywracając oczami. Czuję się jak ptaszek na uwięzi – prychnęłam
-Ci kretyni z Barcelony maja na ciebie zły wpływ, Katalończycy nie są odpowiednim towarzystwem dla ciebie. – wyjaśnił marszcząc brwi i siadając za stołem.
-Nie baw się w mojego ojca, Cris. To nie tak działa – odparłam spokojnie. Nie miał prawa kierować moim życiem do tego stopnia.
- Słońce, po prostu się o ciebie martwimy nie widzisz tego?! – Popatrzył na mnie wymownie.
Chwila, chwila… chyba straciłam wątek.
-I że ty niby się martwisz O MNIE? To brzmi troszkę dziwnie wiesz. Mozę masz gorączkę, czy jak… - przyłożyłam mu rękę do czoła. Parsknął śmiechem.
-Nie mogę z tobą czasem. – rzucił przyciągając mnie do siebie i sadzając na kolanach. Nie byłam na to przygotowana.  Zdezorientowana  pozwoliłam mu na to. Głupia, głupia, głupia. – Tęskniłem za tobą nieogarnięty dzieciaku – mruknął wtulając twarz w moje włosy.
-Tylko nie dzieciaku, Aveiro – uśmiechnęłam się nieznacznie. Poczułam woń jego perfum, które przyjemnie drażniły moje zmysły.
-Dobrze Dziecinko – powiedział z rozbawieniem całując mnie w czoło.
-Ty chyba koniecznie chcesz ode mnie oberwać, co? – Zapytałam podstępnie łapiąc  z nim kontakt wzrokowy.
-Oj tam, droczę się tylko. – wyszczerzył zęby. – Obiecaj mi, że nie uciekniesz w nocy, ani kiedy będę na treningu. Zgoda?
– Oj, no dobra. Chyba, że zacznie się palić, niechcący zaleję mieszkanie, lub coś w tym stylu – zażartowałam. Spojrzał na mnie poważnie, jakby chciał znaleźć potwierdzenie tych słów w moich oczach.
-Tylko w takim wypadku możesz wyjść z domu, ewentualnie na spacer. Ale jak tym razem mi zwiejesz to osobiście cię znajdę i przywiąże do łóżka. – zaśmiał się i zmierzwił mi włosy.
-Czy w tym był jakiś podtekst erotyczny? – zapytałam podejrzliwie.
-Jak dla kogo, zboczeńcu.
-Dobra. Teraz tak na serio. W czym ja mam spać i gdzie. – wstałam i podeszłam do lustra przyglądając się sobie uważnie. Nadal miałam na sobie koszulkę Madridisty no i do tego szopę na głowie co dawało uroczy efekt.
-Yhm.. co do pierwszego to możesz w moich ciuchach. Nie posiadam damskiej bielizny. A co do drugiego to zawsze możesz ze mną. Na pewno będzie miło i ciepło. Tak ogólnie reszta sypialni jest nie do użytku – powiedział z podstępnym uśmieszkiem.
Taaa.. pociąga mnie wizja spania nago w łóżku Cristiano Ronaldo. Samo spanie w domu CR7 brzmi podejrzanie, a co dopiero toples.
-Dobra. Śpisz na kanapie. – stwierdziłam i zamknęłam się w kiblu.
-Nie no, tak to się nie bawię
-Więc znajdź mi sypialnie albo sayonara kotku!
- Może się znajdzie jakaś czynna… - wywrócił oczami. Otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się do niego uroczo.
-Zawsze w ciebie wierzyłam Cris. – rzuciłam słodko z błyskiem w oku.
-Czuję się ograniczony we własnym domu. – westchnął i zniknął mi z pola widzenia.

Dobra… wcale nie jest aż tak uroczo jak mi się wydawało, bo on  na serio nie ma żadnych damskich ciuchów w domu. No dobra, to by było podejrzane, gdyby je miał. Cristiano przyniósł mi swoją wielka koszulkę, która sięgała mi do kolan, ale może to i lepiej bo nie miałam na sobie bielizny. Słowem czułam się nago w tym stroju. Wyszłam z łazienki z mokrymi włosami i z nadzieją odnalezienia Portugalczyka bez GPES-a ruszyłam schodami na pierwsze piętro. Żeby zbytnio nie wysilać mózgu po prostu otwierałam wszystkie drzwi po kolei . Jedna sypialnia, druga sypialnia, trzecia sypialnia… po kilku znudziło mi się liczyć. I on niby nie ma wolnego łóżka w domu? Dobry żart.  Gdzie mogło go wciąć? Chyba się nie rozpłynął? No tak, nie pomyślałam, pewnie jest po prostu na dole! Jestem wyjątkowo tępym człowiekiem ze skłonnościami masochistycznymi.
No i jak przypuszczałam zastałam go w kuchni. Spojrzał na mnie z tajemniczym błyskiem w oku.
-Co się tak patrzysz? – Spytałam podejrzliwie podchodząc do Portugalczyka.
-A nic, tak sobie podziwiam. – odparł z bananem na twarzy. Ahaaa… rozumiem. Pewnie czegoś chce.
-Zostawię to bez komentarza. – ucięłam i wbiłam wzrok w patelnie. – Mam nadzieję, ze nie chcesz mnie otruć. – dodałam przyglądając się jej zawartości.
-Specjałem mojej mamusi nie da się otruć, Słońce – wyjaśnił.
-Właśnie Cris, twojej mamusi. Ty nią nie jesteś. – parsknęłam śmiechem i oparłam się o wyspę.
-Czepiasz się szczegółów. Aż takim beztalenciem nie jestem – fuknął obrażony.
-Oj no żartuje przecież – zrobiłam słodką minkę.
-Koniec tematu. – uciął kolejny raz tego dnia mierzwiąc mi włosy.

Wbrew moim obawom to danie było strawne, a nawet miłe dla podniebienia! Zadziwiające… no bo kto by się spodziewał, ze Cristiano Ronaldo umie gotować. Zaprowadził mnie do sypialni znajdującej się obok jego własnej, wiecie, tak zbiegiem okoliczności na pewno. Ściany były jasnofioletowe, a na środku stało wielkie łózko w stylu klasycznym. Uroczo. Była już druga w nocy, a ja naprawdę umierałam ze zmęczenia. Obawiałam się, że zaliczę zgon w misce z żarciem, ale na szczęście udało mi się dotrwać do tej chwili.
-Dobra, Cris, możesz już iść. – powiedziałam zakopując się w kołdrze.
-Okay, ale jakby co to wiesz gdzie mnie szukać…
-Tak, tak, w razie jakby naszła mnie ochota na dziki sex to twoje drzwi stoją otworem. Załapałam – wymruczałam już prawie przez sen.
-Normalnie czytasz w moich myślach. – powiedział, ale tego już nie słyszałam.

Obudziłam się lekko zdezorientowana. Minęła dłuższa chwila zanim załapałam gdzie jestem. Wysunęłam się z łózka i poczłapałam na dół. Jak przypuszczałam Cris  poszedł na trening zostawiając mi karteczkę obok śniadania. Super, zapomniałam mu powiedzieć, żeby kupił mi coś normalnego, bo nie mogę zapierdalać cały czas w jego koszulce z reprezentacji. Zjadłam i poszłam wsiąść otrzeźwiający prysznic. Kiedy myłam zęby usłyszałam dzwonek do drzwi. To pewnie ten nie ogar czegoś zapomniał a teraz się dobija… Mógłby po prostu wejść a nie robić zamieszanie. Powlekłam się do drzwi i otworzyłam je mozolnie. Jednak po drugiej stronie czekała mnie niespodzianka. Stałam w samym ręczniku z rozczochranymi włosami ze szczoteczką do zębów w buzi przed jakąś starszą kobietą z walizkami, której nigdy na oczy nie widziałam. To się robi podejrzane.
-Kim pani jest? – Spytała nieznajoma świdrując mnie wzrokiem. To chyba ja powinnam zadać to pytanie!