Usiadłam na ławce pod domkiem i
oparłam się o drewnianą ścianę starając się
myśleć logicznie, ale jakoś mi to nie szło. Po prostu chciało mi się
niesamowicie spać. W tej sytuacji dojście do łóżka na piętrze graniczy z cudem,
bo znając moje szczęście zaliczę zgon po drodze. Posiedzę sobie tutaj i
poczekam aż mi przejdzie.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam,
jedyne czego jestem aktualnie pewna to intensywny ból głowy. Jęknęłam cicho i
otworzyłam oczy. Na dworze panował półmrok. Właśnie – znowu obudziłam się w
łóżku. Tak wiem, brzmi dziwnie, a raczej normalnie. Co może być w tym
nadzwyczajnego? Może właśnie to, że ostatnim widokiem jaki zapamiętałam było…
właściwie co to było? Las? Jezioro? Wszystko jedno, nie chce mi się wysilać
mózgu.
-Witaj śpiochu- usłyszałam nad
głową.- minęło trochę czasu zanim ogarnęłam, że ktoś do mnie coś mówi. Przetoczyłam się na druga stronę i podniosłam
się na poduszkach. Obok mnie siedział Iker i przyglądał mi się uważnie.
Uśmiechnęłam się do niego jeszcze przez sen.
-Hola…- odpowiedziałam przeciągając
się. – Może już nie będę pytać jak się tu znalazłam…- dodałam cicho.
-Okay, przemilczę to – odpowiedział
z rozbawieniem. Powoli zaczynały do mnie dochodzić wspomnienia z zeszłego
wieczoru.
-Ja pierdole- mruknęłam przyciskając
poduszkę na twarz. Wyszłam na kolejną bezmózga laskę, która uległa urokowi
Crisa… -Boże, Iker, czy ja naprawdę
jestem aż taka głupia?- Zapytałam żałośnie.
-Chodź tu – Rzucił. Podczołgałam się
do niego z ponurym wyrazem twarzy. Przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam
się w jego ciepłe ramiona.
-Dałam mu się pocałować.-
westchnęłam zaciskając usta. – A przecież doskonale wiedziałam, że nic dla
niego nie znaczę, nie chcę być dziewczyną do zaliczenia, nawet nie wiem czy
cokolwiek do niego czuję. – ciągnęłam bezbarwnym tonem.
-Każdy ma chwilę słabości, Gin. To
wcale nie musi być nic zobowiązującego – odpowiedział trzeźwo. Spojrzałam na
niego z zastanowieniem. Fakt, nie musi, ale lubię mieć wszystko pod kontrola i
nie dawać wszystkim wkoło satysfakcji przez moją nieudolność w stanie upojenia.
Tak wiem, dziwnie to ujęłam.
-Jestem pierdolonym egoistą, myślę
tylko o sobie i zadręczam cię moimi przemyśleniami, dziwne, ze w ogóle mnie
jeszcze słuchasz, ja bym zgłupiała -
uśmiechnęłam się nieznacznie.
-Czego się nie robi dla ulubionej
córki trenera. – zaśmiał się gładząc
mnie po policzku.
-Nie masz zbyt dużego wyboru bo ma
jedną. – rzuciłam z rozbawieniem.
-Dobra, nie łap mnie za słówka. –
odgryzł się przewracając wymownie
oczami.
-Ktoś musi. – mruknęłam sennie.
-Dobra, śpij już, bo i tak gadasz
głupoty.- stwierdził przykrywając mnie kołdrą. Mruknęłam coś w wyrazie aprobaty
i zasnęłam.
***
Kapitan Królewskich przyglądał się
uważnie wtulonej w niego dziewczynie i wsłuchiwał się w skupieniu w jej równomierny oddech. Był wkurzony, sam nie
wiedział dlaczego, co było dla niego absolutną nowością. Musiał to sobie
poważnie przemyśleć. Zsunął delikatnie niebieskooką na poduszki i odgarnął jej
włosy z twarzy. Uśmiechnął się, gdy złapała go za rękę mrucząc coś pod nosem
przez sen. Położył się obok i oparł na łokciu. Mimo bardzo późnej pory, a
raczej wczesnego ranka nie był zmęczony. Chciał po prostu zostać tu i patrzeć
na nią.
***
Razi… Ja pierdole, kto nie zasłonił
okna… Wczołgałam się głębiej pod kołdrę i skuliłam w kłębek. Po kilku minutach
spędzonych w tej pozycji zdecydowałam się wyczołgać na powierzchnie i stanąć
twarzą w twarz ze słońcem. Cóż za odwaga, prawda? Usiadłam nieporadnie na łóżku
i przetarłam oczy. Spojrzałam na siebie krytycznie. -No tak, mogłam się tego
spodziewać- mruknęłam do siebie. Czas wziąć prysznic. Starałam się nie zrobić
nic Ikerowi jak wychodziłam z łóżka, no ale udało mi się niechcący wbić mu łokieć w żebra.
-Ja pierdole, Gin – jęknął. Zrobiłam
niewyraźną minę i szybko ześlizgnęłam się na podłogę.
-Przepraszam. – powiedziałam szybko
przykrywając go pod brodę kołdrą. – Śpij dalej, mnie tu nie było.. – dodałam.
-Dobra, dobra, nie musisz ze mnie
robić mumii.
-Oj, źle ci?- Zapytałam z chytrym
uśmieszkiem na twarzy.
-Nie, no co ty, wszystko jest okay,
dopóki nie przeprowadzasz zamachu na moje życie. – odparł złośliwie.
-Cicho, nic nie było – zaśmiałam się.
– A teraz wybacz, ale idę się umyć. -
rzuciłam i weszłam do łazienki.
Jak ja kocham długie, gorące kąpiele. Oparłam
głowę o brzeg wanny i rozkoszowałam się przyjemnym zapachem mango i granatu.
-Nie za dobrze ci? – wyrwał mnie z
zamyślenia głos mr. Aveiro.
-Byłoby lepiej gdybyś się stąd
wyniósł – Odcięłam się. Jak to dobrze, że tu jest dużo bąbelków… Czułam się
skrepowana w jego obecności ,a to chyba normalne, że w takich sytuacjach
pragnie się samotności.
-Postoję sobie, popatrzę… - rzucił
opierając się o ścianę. Kurwa, za co?
-Jak miło z twojej strony –
ironizowałam zanurzając się głębiej pod wodę .
-Ej, gdzie wcięło Ramosa? – Wypalił
Iker wpadając z impetem do pomieszczenia. Oboje z Ronaldo spojrzeliśmy na niego
ze zdziwieniem.
-Rano przyjechała po niego jakaś
laska. Chyba nowa, bo jeszcze jej nie zdążyłem bliżej poznać.
-Chyba przelecieć, a nie bliżej
poznać. – wtrąciłam się z uroczym uśmieszkiem.
-To też.. znaczy, nie, no wiesz, za
kogo ty mnie masz?! – Obruszył się.
-Na pewno chcesz wiedzieć? –
Spytałam z błyskiem w oku.
-Dobra nie mów – uciął wywracając
oczami.
-Ogarnijcie się, dzieci. – zaśmiał
się Casillas. – A wracając do tej nowej „dziewczyny” Sergio, to chyba nazywa
się.. czekaj, Katie, lub coś w tym stylu, ale nie wygląda na zbyt inteligentną.
-Co ty masz do jej wyglądu, ma duże
cycki, czego chcieć więcej. – stwierdził Cris.
-Dobra, chłopcy, nie chcę wam
przeszkadzać, ale ja tu siedzę NAGO i chce wyjść wiec get out, albo
pożałujecie, ze się w ogóle urodziliście -
wypaliłam wkurzona. – Może jeszcze konferencje prasową tu zwołacie. –
Dorzuciłam wymownie.
-Nie przeszkadzaj sobie, możesz
spokojnie wychodzić. - powiedział
kochany kapitan Królewskich.
-I ty Iker przeciwko mnie? Ja
pierdole, z kim ja żyję chociaż zamknijcie oczy i się odwróćcie – jęknęłam z
rezygnacją. Musze dopisać kolejny punkt do mojej listy rzeczy koniecznych do
zrobienia, koło „Nie spać w samej bieliźnie” , czyli „Zawsze zamykaj się w
łazience!”. Byłam już przyzwyczajona, że u siebie mam swoją toaletę i nikt mi
tam nie włazi bez pozwolenia i czasem o takich szczegółach jak „zamek” po
prostu zapominam.
Owinęłam się w ręcznik i chrząknęłam
znacząco, co miało znaczyć, ze mogą już wrócić do poprzedniej czynności, a sama
wymaszerowałam do pokoju i przekręciłam klucz w drzwiach. Uff… w końcu święty spokój. Ubrałam się, wysuszyłam
włosy i doprowadziłam do ogólnego stanu używalności.
Znowu zaliczyłam zgon na siedzeniu w
aucie. Musieliśmy w końcu wcześniej wyjechać, bo przecież o trzynastej zaczynał
się trening. Jak to dobrze, że ja nie musze na niego iść i znosić towarzystwo
Crisa. Nie miałam zbytnio ochoty się do niego odzywać od owego pocałunku,
pomijając głupia sytuacje w kiblu. Po prostu wykorzystał moją chwilę słabości,
byłam pijana, on nie ( ktoś w końcu musiał prowadzić samochód), a to mówi samo
za siebie.
Poza tym, mam dość ciągłego
kontrolowania, nie jestem przecież dzieckiem. Wydarzenia z przeszłości nie mogą
ciągle odbijać się na moim życiu, bo to nie na tym polega.
Królewscy odwieźli mnie pod dom i
pojechali na Santiago Bernabeu. Współczuje im trochę…No ale sami chcieli –
biwak na łonie natury.
Mam również kilka rzeczy do
zrobienia. Po pierwsze – musze pogadać z Ikerem, po drugie – znaleźć sobie
mieszkanie i pracę, niekoniecznie w Madrycie.
Wiem, uciekam - znowu. Tak jak
wtedy. Nie chce do tego wracać, ale to jednak ciągnie się za mną, niezależnie
od mojego przyzwolenia.
Wpakowałam resztę rzeczy do
bagażnika i wsiadłam do samochodu. Spojrzałam z nostalgia na dom i zmarszczyłam
brwi. Może nie będą mi mieli tego za złe… może. Wzięłam klucze od mieszkania w
Barcelonie z sejfu, wiec przynajmniej miałam gdzie mieszkać.
Witaj nowe życie!
~*~
Ykhym! A więc przemawiam do was - po raz pierwszy... Notka stosunkowo inna patrząc na poprzednie rozdziały, no ale wszystko idzie zgodnie z planem :) Dziękuje wszystkim za komentarze, które mnie niesamowicie motywują do tworzenia i dają ogólny pogląd na to, jak inni odbierają moje słowa :D Obawiam się trochę waszej opinii na temat tego wpisu, który wywołuje u mnie spore wątpliwości, ale jest również wstępem do nowej ery - ery innej Gin. Może nie aż tak drastycznie odmiennej od tej obecnej, ale jednak. Kurde.. nie będę wam tu filozofować, bo nie umiem ;p Jeśli chcecie to piszcie na gg - podane w zakładce kontakty :D Pozdrawiam ;pPS. Happy birthday Schlieri and Eden :*