-Koleżanka powiadasz? A nie żadna
dziwka na jedną noc? – Spytała podejrzliwie. O mały włos a wyplułabym na nią
resztki pasty .
-Nie! Skąd pani to przyszło do
głowy? - spojrzałam na nia z dziwnym
wyrazem twarzy.
-Oj dziecko, dziecko. Myślisz, że ja
nie znam mojego synka? A teraz bądź tak miłą i pomóż mi wnieść bagaże. –
odparła i wcisnęła mi w ręce dwie wielkie walizy o mało nie pozbawiając mnie jedynego okrycia
wierzchniego jakiego miałam na sobie. Oszołomiona postawiłam je w salonie
i obserwowałam poczynania
najprawdopodobniej matki Crisa.
-To ja się pójdę ubrać… - rzuciłam i
zniknęłam w łazience. Ten idiota mógłby mi chociaż powiedzieć, ze spodziewa się
odwiedzin. Szybko wciągnęłam na siebie moje szorty i jakąś koszulkę która
leżała na szafce.
Gdy wyszłam pani Aveiro wyjmowała z
torby puszki z żarciem, ciastami i temu podobnymi rzeczami. Patrzyłam na to
sceptycznym wzrokiem.
-Biedny Cristiano musi pewnie się tu głodzić. Od początku mu mówiłam,
że powinnam z nim zamieszkać. – marudziła pod nosem. – Podejdź no tu kochana. –
zwróciła się do mnie. –Opowiedz mi proszę jak poznałaś mojego syna. –
rozkazała.
-Jestem córka Jose Mourinho a
poznaliśmy się dzięki niemu. A w tym domu jestem tylko chwilowo, bo zalało mi
mieszkanie. – wyjaśniłam poważnym tonem. Co tam jedno małe kłamstewko mnie nie
zbawi.
-Rozumiem. Ciuchy też ci zalało? –
Dopytywała się taksując mnie wzrokiem. Zapewne miała na myśli mój strój.
-Tak. Wszyściutko. Całe mieszkanie
zniszczone. Na szczęście Cristiano był tak miły i przygarnął mnie na kilka dni.
– wypaliłam z ożywieniem. Portugalka uśmiechnęła się do mnie z rozmarzeniem.
-Tak, tak. Gdyby jeszcze przestał
się zadawać z tymi szczudlatymi nadętymi modelkami, to by było złote dziecko.
No ale jest jak jest. – westchnęła teatralnie. No tak, Ronaldo nie jest uosobieniem dobroci i
posłuszeństwa – Nie wiesz, czy już zerwał z tą Iriną? Jej to już w ogóle nie
lubiłam. Wegetarianka się znalazła! Zagłodziłaby rodzinę z takim podejściem! -
fuknęła
Jaka Irina? Boże… nie jestem w
temacie romansów mr. Aveiro i chyba nie chcę być.
-Tak, tak. Już dawno – powiedziałam
mając nadzieję, że się nie mylę.
-To bardzo dobrze. Ty za to
wyglądasz mi na porządna dziewczynę. – powiedziała.
-Cieszę się. – wyszczerzyłam zęby do
mojej rozmówczyni i nalałam sobie soku pomarańczowego.
-Idealnie pasowałabyś do mojego
syna! – stwierdziła, powodując u mnie nagły napad kaszlu wywołany zakrztuszeniem.
– Spokojnie moje dziecko, tak tylko mówię – poklepała mnie po plecach
terapeutycznie.
-Dziękuję – jęknęłam – Po prostu
nigdy nad tym nie myślałam – wyjaśniłam zbierając się do kupy.
Ja z Cristiano? Wolne żarty… taki
związek w ogóle nie ma przyszłości.
-Rozumiem kochana, ale macie jeszcze
dużo czasu! – stwierdziła. Taa już to widzę, ciekawe na co jeszcze
-Jestem! Jak znowu zwiałaś to
obiecuję, że jak cię znajdę to na serio przywiążę cię do łózka i zgwałcę-
usłyszałam głos Portugalczyka i szczeka mi opadła. Miałam ochotę walnąć mu z
patelni w tym momencie, bo jego mamusia uzna mnie za jakąś dziwkę.
-Tak wiem, już to ekhem..
przerabialiśmy. Poza tym chciałam ci powiedzieć, że masz gościa.. – rzuciłam.
-Mama?! – wychrypiał z niewyraźna miną.
Nic tylko zawołać Ikera z lustrzanką, żeby uwiecznił ten moment !
-Myślałeś, ze jak sam nie
przyjedziesz to ja cię nie znajdę? – Spojrzała na niego srogo.
-Erm.. nie miałem czasu. – wyjaśnił
jąkając się.
-Już ja to widzę. No ale bardzo
mądrze postąpiłeś przygarniając koleżankę pod dach, gdy była w trudnej
sytuacji. – Ronaldo spojrzał na mnie pytająco na co dałam mu wyraźny znak żeby
się nie odzywał.
-A tak, my z Gin jesteśmy w bardzo
dobrych stosunkach i kiedy przyszła do mnie taka przemoczona i zapłakana
poczułem się za nią odpowiedzialny. – Co on kurwa bredzi?! Ja zapłakana? przemoczona?
No tak, teraz wykorzysta sytuacje, żeby się wykazać swoja „dobrodusznością” .
Przejechałam palcem po szyi ( czyt. Już nie żyjesz!)
-Nie no, Cris trochę ubarwia
sytuację… - przerwałam mu.
-Może trochę. – wywrócił oczami.
-A więc jesteście najlepszymi
przyjaciółmi? – Spytała Portugalka przyglądając się nam uważnie.
-Nasza znajomość jest nieco bardziej
skomplikowana – wyjaśniłam opierając się o wyspę kuchenną.
-Ja i tak uważam, ze bylibyście
piękna parą! No i w końcu doczekałabym się wnuków – w tym momencie spojrzała
znacząco na Crisa.
-Tez jej to zawsze mówię! –
przytaknął jej Aveiro za co dostał kuksańca w bok.
-Ja idę się położyć – powiedziałam i
wymknęłam się z tego piekła na górę. Ufff…. To meczące jeżeli wszyscy zwracają
się przeciwko tobie. Nie powiem, Cristiano jest przystojny a nawet bardzo, ale
ja się nie nadaje do stałych związków. Nie minęło pięć minut jak do mojej
sypialni wtargnął Portugalczyk. Spojrzałam na niego wymownie.
-Powiem ci tyle. Masz pięć sekund na
ewakuację. – wysyczałam
-Oj no, nie przesadzaj dziecinko. –
Zgromiłam go wzrokiem i wzięłam głęboki wdech na uspokojenie. – dobra już nic
nie mówię. Tak w ogóle to mam cię polubiła.
-To miło. – pokiwałam głową.
-To się bardzo rzadko zdarza.
-Czuję się zaszczycona –
ironizowałam. – Nie musisz robić ze mnie ofiary losy przy twojej kochanej
rodzicielce. – prychnęłam obrażona.
-Oj tam, nie mogłem się powstrzymać.
Ale wiesz, to nie ja wymyśliłem tą bajeczkę z zalanym mieszkaniem, Słońce -
wyszczerzył się i położył koło mnie na łóżku.
-Miałam jej powiedzieć, że jej synek
uprowadził mnie bez mojej zgody? - Zapytałam z błyskiem w oku.
-Racja. Pozostańmy przy obecnej
wersji. - przyznał mi rację po chwili zastanowienia.
-Tylko wiesz... lepiej żeby nie
kontaktowała się z żadnym z Królewskich bo wtedy będziemy mieli przesrane na
całej linii - powiedziałam. Znając Sergio zada jakieś kluczowe (i głupie)
pytanie powodując globalną katastrofę.
-Eee...- mruknął wyciągając telefon
i pisząc coś zawzięcie.
-Nawet nie pytam. - jęknęłam
-Lepiej dla ciebie.- uśmiechnął się
tajemniczo. Pewnie planowali jakiś masowy nalot na moją osobę, lub coś w tym
stylu. Na serio boje się wnikać czasem w ich pomysły . Pożyjmy w słodkiej
niewiedzy!
-Tak w ogóle to szybko wróciłeś z
treningu... - zaczęłam przyglądając mu się uważnie.
-Albo ktoś tu późno wstał. Patrzyłaś
w ogóle na zegarek? -zapytał z rozbawieniem.
-Yyyy... nie. - stwierdziłam
zażenowana
-Idiotka - uciął złośliwie, za co
dostał w łeb poduszką.
-Licz się ze słowami , matole -
prychnęłam i wpakowałam się na niego. -Kobiety mają wyższość - dodałam
triumfalnie.
-Zawsze wiedziałem, że wolisz być na
górze. - parsknął śmiechem.
-Zaraz się dowiesz jak smakuje moja
pięść, Słońce - wysyczałam milutko.
-Wolałbym spróbować czegoś innego -
poruszył znacząco brwiami.
-To se próbuj u tej swojej Iriny. -
prychnęłam.
-Ja tu mówiłem o lodach
śmietankowych tylko. Masz kosmate myśli!
-Ja ci zaraz dam kosmate myśli
niewyżyty samcu alfa. - odgryzłam się robiąc zafochaną minę.
-I tak wiem, że mnie kochasz. –
wyszczerzył do mnie zęby.
-Oj tak, bardzo.- wywróciłam oczami.
-No ale wiesz, nie musiałaś aż
zakładać koszulki z napisem "I love CR7", wystarczyło powiedzieć. -
ciągnął, a w jego oku pojawił się niebezpieczny błysk. CO?! Jaka znowu koszulka
...
-Kretyn! Specjalnie to tam
położyłeś! - wydarłam się na niego. Wiedział, że rano nie myślę i nie zwracam
uwagi na szczegóły.
-No wiesz, nie myślałem, że ją
założysz. - parsknął śmiechem.
-Już ja widzę te twoją niewinność! -
mruknęłam wykurzona. Paradowałam przed jego matką w takim stroju. Kompromitacja
to moje drugie imię.
-Oj no nie fochaj się,
wyglądasz w niej słodko - powiedział i
przekręcił się, ze to teraz on przyciskał mnie do materaca. Tak wiem, to brzmi
dziwnie. - Ale wiesz..
-Tak, tak wiem, bez niej jeszcze
lepiej. - dokończyłam za niego za śmiechem.
-Właśnie. - uśmiechnął się
tajemniczo.
-Miażdżysz mnie.. - jęknęłam.
-Posiedzimy tak sobie dopóki nie
zrozumiesz, kto tu rządzi. - wyjaśnił .
-To oczywiste, że ja. - odparłam.
-Chyba chciałaś powiedzieć, oczywiście, że ty!
-Wmawiaj to sobie, a ja poczekam. - pokazałam mu język i założyłam ręce na piersiach. Mimowolnie podążył wzrokiem za moimi dłońmi.
-Wmawiaj to sobie, a ja poczekam. - pokazałam mu język i założyłam ręce na piersiach. Mimowolnie podążył wzrokiem za moimi dłońmi.
- O nie, tak się nie bawię, -
mruknął łapiąc mnie za nadgarstki i przygwożdżając ja do łóżka. - żądam
należytej uwagi - dodał.
-Nie wystarczą ci media robiące
wszystko, żeby wyciągnąć coś z twojego życia prywatnego? - Zapytałam unosząc
nieznacznie brwi.
-Oni to mnie gówno obchodzą. -
powiedział cicho przybliżając swoją twarz do mojej.
-Co robisz? - spytałam lekko
zdezorientowana.
-Skupiam na sobie twoją uwagę. Teraz
nie widzisz świata poza mną – uśmiechnął się z triumfem
-Zabawne, Aveiro - chciałam jakoś
wypełznąć spod niego , ale niestety wszelkie próby okazały się daremne.
-Nie wierć się tak.- prychnął
zirytowany. - Mi też nie jest zbyt wygodnie, bo ciągle musze uważać żeby cię
nie zgnieść.
-Urzekła mnie twoja historia,
słońce. Poza tym nie jestem, aż tak krucha, żeby się rozpaść pod twoim
ciężarem. - wyjaśniłam.
-Wyczuwam aluzje z podtekstem
seksualnym.- wyszczerzył się do mnie podstępnie. Oj tak. Cały Ronaldo.
-Ty wszędzie widzisz podteksty
seksualne, więc nic w tym nowego. - parsknęłam śmiechem. W tym momencie do
pokoju wparowała do pokoju matka Crisa o mało nie powodując u mnie zawału
serca. Na szczęście mr. Aveiro był równie zdziwiony, wiec wykorzystałam
sytuacje i zepchnęłam go z siebie.
-Nie przeszkadzajcie sobie –
powiedziała Dolores . – Czego to się nie widziało i nie robiło w młodości. –
westchnęła. Ja pierdole, normalnie szczeka mi opadła.
-Mamo?!- jęknął Ronaldo.
-No co? Myślisz, że ja nigdy nie
miałam faceta?- spytała oburzona, a ja mało nie zakrztusiłam się powietrzem. Ta
kobieta mnie powala. – Ja od początku wiedziałam, że wy dwoje jesteście razem,
ale to bardzo dobrze. Ile można czekać na wnuki?
-Co?! MY RAZEM?! Nie, nie… -
wypaliłam.
-Jakie wnuki?!- Cristiano popatrzył na
swoją rodzicielkę z dezorientacją.
-Właśnie? Żadnych dzieci przed
trzydziestką! – zgodziłam się z Portugalczykiem.
-To ty je w ogóle chcesz mieć? –
Spytał mnie ze zdziwieniem.
-Na pewno nie z tobą Matole! – warknęłam.
-Dobra, dobra, starej Dolores nie
oszukacie. Ja już wiem swoje, Kochanieńka. – powiedziała pani Aveiro proroczo.
-Ale… - zaczęłam, ale ta zbyła mnie
tylko gestem dłoni, życzyła nam miłego dnia i opuściła pomieszczenie.
-Zabiję cię Aveiro…. Teraz twoja
matka będzie rozpowiadała wszystkim o naszym rzekomym związku – prychnęłam. –
Spadaj do siebie! - rzuciłam i zepchnęłam
go z łózka.
-Jest cool, dopóki nie ogłosi tego
na twitterze – stwierdził darując sobie pakowanie się z powrotem na materac.
-To ona ma twittera? – Spytałam ze
zdziwieniem. W tym wieku? Nie no ona na serio jest nieprzewidywalna.
-Noo i w dodatku spamuje na nim
moimi najbardziej kompromitującymi zdjęciami i udokumentuje wszystkie bieżące fakty
e swojego życia średnio co godzinę. – podsumował szczerząc zęby.
-Tak jak Iker na facebooku?
-Gorzej. – wypalił po chwili
namysłu. No to faktycznie jest źle.
Dwójka Hiszpanów wparowała do
mieszkania Portugalczyka bez czekania na zaproszenie. Oni wszędzie czuli się
jak u siebie.
-Coś tu tak podejrzanie cicho.. –
mruknął Sergio Ramos przyglądając się podejrzliwie otoczeniu.
-Mam nadzieję, ze się nie pozabijali
tutaj – odparł Iker Casillas.
-Jakby co to już obiecałem Gin, że
kupię jej kwiaty w razie czego. Więc nie ma co się martwić. – rzucił obrońca
Królewskich.
-Jakie przyrzeczenia. – parsknął śmiechem
bramkarz.
-Bo moje. Dobra.. RONALDO GDZIEKOLWIEK JESTEŚ, MASZ TU PRZYJŚĆ
BO INACZEJ SAMI CIĘ TU ŚCIĄGNIEMY! –darł się Ramos, za co dostał w łeb od
kolegi z reprezentacji.
-Zamknij mordę kretynie! A jak to
jakiś podstęp?
-Taaa, mówię ci Iker, zamach,
ZAMACH. – prychnął Sergio wywracając oczami.
-Cicho! Ktoś idzie! – wypalił starszy
i wepchnął obrońcę za kanapę, a następnie sam się tam pakując.
Wsłuchiwali się uważnie w powolne
kroki na schodach. Stuk, stuk, stuk…
-Boże… ciśnienie mi skoczyło. –
jęknął. W końcu ich oczom ukazała się niska, krępa postać.
-Ronaldo to to nie jest… Wirgie tez
nie, bo jest chudsza… - dedykował młodszy z Hiszpanów.
-Co ty nie powiesz.
-Chowaj się Iker, chowaj! – wypalił Ramos
ściągając swojego kumpla za głowę.
-Puszczaj mnie ty kretynie! –
warknął Casillas próbując mu się wyrwać.
Zajęci kłótnią nie zauważyli jak owa
postać podeszła do nich od tyłu z wałkiem
do ciasta i znokautowała ich w ciągu
kilku sekund.